Pytania, jakie niemal ze wszystkich stron świata towarzyszyć zaczęły nowemu przedsięwzięciu Tadeusza Kantora, który przed dwoma laty ogłosił, iż rozpoczyna pracę nad nowym spektaklem, przypominały dylematy prasy sportowej, analizującej pułap możliwości królującego w danej specjalności mistrza. Czy uda się jeszcze raz? Czy Kantor przedłuży okres swojej, już prawie dziesięcioletniej dominacji w światowym teatrze? Czy zdoła znowu wszystkich zaskoczyć i poruszyć równie silnie jak "Umarłą klasą" czy "Wielopolem, Wielopolem"? Pytania niezbyt mądre, ale zawsze dosięgające Wielką Indywidualność, która w swojej dziedzinie stała się nie tylko atrakcyjną rewelacją, ale prawodawcą, wytyczającym drogę rozwoju. Kantor, jako artysta o szczególnie wykształconej sterze artystycznej odpowiedzialności, czuł tę presję, ale równocześnie nie chciał zrezygnować z podjęcia ryzyka nowej próby. Zaczęło się od tytułu i anegdot z nim związanych.
Tytuł oryginalny
Niech sczezną artyści
Źródło:
Materiał nadesłany
Scena nr 11