O czym jest ostatni spektakl Tadeusza Kantora? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ przedstawienie pęka na dwie części, z których każda mówi o czymś innym. Pęknięcie jest wyraźne - oto Kantor w pewnym momencie odwraca się tyłem do publiczności, a potem wychodzi ze sceny, kręcąc z tyłu młynka palcami i mrucząc: "I tak minęło sześćdziesiąt parę lat". Pierwsza część będzie więc kolejnym powrotem w świat dzieciństwa, pamięci, będzie się dopisywała do kantorowskiej "czarnej serii", do "Umarłej klasy". "Wielopola, Wielopola". Druga część - bliższa tytułowi - "Niech sczezną artyści" - zabrzmi nowym, nieznanym tonem w twórczości krakowskiego reżysera. Za imperatywną formą tytułu, za ostrymi, wyraźnymi obrazami kryje się oto przesłanie... quasi-ideologiczne. Twórca, pochylony dotąd w swoim dziele nad światem stwarzającym się, sprzyjający raczej przedmiotom zakwitającym niż skończonym, rzeczywistości niep
Tytuł oryginalny
Niech sczezną artyści
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 6