EN

22.01.2005 Wersja do druku

Niebieskie oko miksera

- Nim dostałem etat, poświęciliśmy z kolegą całe wakacje, żeby z elementów pozbieranych w teatrze zmontować kabinę dźwiękowca. Nie to, co dzisiaj - wspomina dźwiękowiec z Teatru Studio w Warszawie Roman Puchalski.

Włączmy tło dźwiękowe, suwak konsolety w górę. Pokój dźwiękowca Teatru Studio to małe pomieszczenie, głos więźnie w ścianach pokrytych dyktą. Buczy świetlówka. Drugi suwak, głos pana Romana Puchalskiego, delikatnie schrypnięty: "Nim dostałem etat, poświęciliśmy z kolegą całe wakacje, żeby z elementów pozbieranych w teatrze zmontować kabinę dźwiękowca. Nie to, co dzisiaj. Pracowało się na magnetofonach taśmowych. Z taśmą to wychodziły czasami niezłe cuda. Kiedyś podczas spektaklu dwa pierwsze efekty były mało znaczące, więc nikt nie zwrócił uwagi, że coś jest nie tak. Dopiero gdy Marian Opania miał śpiewać, okazało się, że prędkość przesuwu taśmy jest źle ustawiona i podkład poleciał przyśpieszony dwukrotnie. Próbował, ale tak szybko to nawet taki aktor jak Opania nie zaśpiewa". Dzisiaj odtwarzaczy jest pięć, konsola mikserska długa na dwadzieścia suwaków. Znana na pamięć, bez patrzenia. Kiedy zmienia się sprzęt,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Niebieskie oko miksera

Źródło:

Materiał nadesłany

Foyer nr 7

Autor:

Konrad Dulkowski

Data:

22.01.2005