"Wagon" w reż. Krzysztofa Zaleskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Na początek uwaga: to naprawdę dobry w sensie teatralnym spektakl, ale mimo wszystko pozostawiający niedosyt. Bo to jak z wagonem czy przedziałem: pojawiają się w nim ludzie ztączeni przypadkiem, trochę na siebie skazani przez cel podróży, często wzajemnie niedogodni i niedopasowani. Tak też i w tym spektaklu - fragmenty wyjęte z rozmaitych opowiadań Marka Nowakowskiego, każdy z nich o swojej barwie i zapachu, niekoniecznie składają się na obraz wspólnego polskiego losu, to tylko jedna z wielu możliwych wersji. Ani gorsza, ani lepsza. Oczywiście, wspólne są ramy, wyjęte cytaty z przemówień etapowych przywódców, fragmenty obwieszczeń, ale to jedynie sygnaty czasu tzw. trendy. Niespójny jest także kąt widzenia - zaczynamy od tych, którzy w czasach okupacji obrabiali wagony, potem przechodzimy do kiciarzy po przegnaniu hitlerowców, aby porzucić bezpowrotnie środowisko półświatka i wejść do tzw. elity finansowo-artystycznej z wojskiem na okrasę. Zm