- Dla mnie ważniejszy był zawsze... element życia. Zresztą generalnie uważam, że w życiu najważniejsze jest samo życie - mówi BOHDAN ŁAZUKA, aktor i piosenkarz.
Janusz Swiąder: Czy jako dziecko był Pan rozpieszczany? Bohdan Łazuka: Chyba tak, ale nie widzę w tym niczego zdrożnego. Czasy były trudne, w których się wychowywałem. Bo moje lata chłopięce przypadły na okres tuż powojenny. Mimo to wiodłem beztroskie życie. Do dziś pamiętam wszystkie swoje psoty. Pierwszy, większy sukces odniósł Pan występując z recitalem w Sali Kongresowej. Czyj to był pomysł, żeby jeszcze niezbyt doświadczonego artystę wypuścić na szerokie wody? Dyrektora Estrady Stołecznej Jana Krzyżanowskiego (obecnie mąż Sławy Przybylskiej - przyp. Św.), który postanowił przełamać dotychczasowe zwyczaje i wprowadzić do tej sali coś rodzimego. Bo do tego mementu w Sali Kongresowej występowały głównie gwiazdy piosenki francuskiej - od Edith Piaf poczynając, a kończąc na Aznavourze. Pod Pałac Kultury przywiózł mnie swoim samochodem Lucjan Kydryński. Wchodziliśmy od tyłu. Portier Lucjana przepuścił, a mnie zagrodził drogę: