"Hamlet" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Aleksander Nalaskowski w Nowościach.
Urzekł mnie po belfersku toruński "Hamlet". Po raz kolejny zespół pokazał i kunszt, i lwi pazur. Gdybym miał talent i ukończył szkołę teatralną, i został reżyserem, i zaprosiłaby mnie pani dyrektor do wyreżyserowania "Hamleta", zrobiłbym go właśnie tak. Ale nie mam talentu. Ma go za to, bodaj w nadmiarze, bardzo młoda Małgorzata Bogajewska. Uciekła od klasycy żującej ramoty i dłużyzn wciągając widza do hamletycznego Casino de Paris. "Hamlet" nie jest tu wystawiany, on się dzieje! Czasami ma się wrażenie, że współautorem scenariusza jest Henri de Toulouse-Lautrec. W spektaklu nic z sobą nie współgra i nic do siebie nie pasuje. Wszystko wymyka się naszym skryptom, w których zawarliśmy wyobrażenie tego przedstawienia. Ale w tym szaleństwie jest metoda! Nareszcie Poloniusz nie robi miny lisa chytruska i jest kimś więcej niż tylko serwilistycznym starcem, nareszcie Ofelia jest zdezorientowana i rozedrgana, a nie gra zakochanej Dody, mówiącej pod