- Zniszczenie bram teatru, spalenie plakatów i protesty aktywistek - takie sceny rozegrały się w Indiach po przedstawieniu "Sońka" Teatru Dramatycznego. Co tak zbulwersowało Hindusów? Nie dokonaliśmy żadnej przemocy na tych ludziach i ich kulturze - mówi Agnieszka Korytkowska-Mazur, szefowa teatru i reżyserka "Sońki".
Skandal po wystawieniu sztuki "Sońka" w Indiach porównuje Pani do afery wokół sztuki "Golgota Picnic". Skąd takie porównaniee? - Mam wrażenie, że to sytuacja bardzo podobna, choć z nieco innego punktu widzenia. My, podobnie jak artyści, którzy przyjechali do Polski ze sztuką "Golgota Picnic", zostaliśmy wciągnięci w jakąś grę, która obywała się ponad naszymi głowami. Ci artyści nie przyjechali po to, by wywrócić do góry nogami naszą rzeczywistość, konfrontować się z polityką, odbiorem społecznym. Przyjechali pokazać spektakl, który był odważną wypowiedzią artystyczną. W Indiach gościliśmy na festiwalu międzynarodowym, a nie w ramach warsztatowej współpracy. Zostaliśmy zaproszeni na festiwal podobny do Malty, którego głównym celem jest wymiana myśli, stylów pracy. "Sońka" nie opowiada historii Indii, ani nie stosuje tamtejszego języka. Gra polityczna, która się tam rozgrywa, wywołuje podobne reakcje, jakie były formułowane w Pol