- Moje szczęście w życiu polega między innymi na tym, że miałem fart do spotykania odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie. Dzięki temu moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej - mówi ZBIGNIEW ZAMACHOWSKI, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.
Rz: Spektakl Sceny Faktu "Czarnobyl. Cztery dni w kwietniu" przypomina okoliczności tragicznej katastrofy sprzed 25 lat. Pamięta pan, co działo się w pańskim życiu w końcu kwietnia 1986 roku? - Pracowałem w Teatrze Studio. Pamiętam tamten czas ambiwalentnie - zawsze wyczekiwane po zimie piękne majowe dni, a jednocześnie moment, w którym pojawiło się poczucie zagrożenia z zewnątrz - niewidocznego i trudnego do sprecyzowania. Na początku byliśmy kompletne niedoinformowani, co się stało. Dopiero później okazało się, że był wybuch w ukraińskiej elektrowni. Potem przerabialiśmy cofanie taśmy pamięci - co robiliśmy, kiedy doszło do katastrofy w Czarnobylu, w jakim stopniu mogliśmy się narazić na promieniowanie. Zbliżenie - czytaj więcej W spektaklu gra pan prof. Zbigniewa Jaworowskiego, szefa Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej. To dzięki niemu ludzie dowiedzieli się o fatalnym zdarzeniu. - Uderzyła mnie stanowczość pana profesor