Podstawowym błędem Artura Dziurmana stało się zbytnie zaufanie tekstowi. Jakby zapomniał, że nie pracuje z zawodowymi, doświadczonymi aktorami, zdolnymi do udźwignięcia zaproponowanych przez Wojtyłę tematów choćby w samej warstwie słownej - o sztuce "Brat naszego Boga" w reż. Artura Dziurmana w Stowarzyszeniu Scena Moliere pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Niewielka scena w podziemiach krakowskiej restauracji stała się przestrzenią ekspresji bardzo szczególnej grupy wykonawców. Pod wodzą Artura Dziurmana grupa niedowidzących i niewidomych osób, przy wsparciu kilkorga zawodowych aktorów, wystawiła "Brata naszego Boga" Karola Wojtyły. Spektakl, odnotowywany jako pionierski dzięki kompleksowemu przystosowaniu dla osób z dysfunkcją wzroku (zrealizowana została, co jest w zasadzie niespotykane w polskim teatrze, audiodeskrypcja), przygotowany został ze sporym nakładem pracy. Niestety jednak (w znacznej mierze ze względu na błędne poszukiwania reżyserskie) odnotowywany być powinien raczej jako wydarzenie społeczne, niż artystyczne. Historia Adama Chmielowskiego, niepośledniego malarza, który, pod wpływem kontaktów z zepchniętymi na margines, niechcianymi ludźmi przywdziewa habit zakonny i staje się bratem Albertem podjęta została przez teatr w Polsce w latach osiemdziesiątych. Jednak, choć temat jest bardz