EN

2.02.1982 Wersja do druku

Nie wylewajmy dziecka z kąpielą

LUBIMY operetkę czy się to ko­mu podoba, czy nie. Wyjątki (sama, jeśli mam iść, to wolę nie iść) tylko potwierdzają re­gułę. Ten teatr będzie miał pełną widownię przez długie lata. Może dlatego z taką beztroską spo­glądaliśmy i spoglądamy na totalną degrengoladę polskich scen muzycz­nych: niech tam, widz i tak ciągnie, jak do miodu. Ale dlatego właśnie każda, nawet najmniejsza próba wyj­ścia z kryzysu, zasługuje na uwagę. A jest nią, niewątpliwie, ostatnia premiera warszawska. Proszę łaska­wych adwersarzy dyr. Pietruskiego o skrycie ironicznego uśmiechu. Jesz­cze nie pora... A więc do rzeczy. Powrót klasyki na scenę, zdominowaną przez lata niby-awangardowymi potworkami to jedno. Nareszcie w sali Romy usły­szeć można Lehara, granego tak, jak Pan Bóg przykazał: walc za walcem, kankan za kankanem. Tym większa to przyjemność, że orkiestra nie da­je powodów do sarkań i narzekań. Po drugie przedstawienie jest przy­zwoicie pok

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie wylewajmy dziecka z kąpielą

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 7

Autor:

Krystyna Gucewicz

Data:

02.02.1982

Realizacje repertuarowe