Z tej najpiękniejszej chyba trałnej historii miłosnej na scenie Teatru Małego w Warszawie wieje nudą i bezsensem. Bezsensem realizacji, rzecz jasna, nie dramatu. Przykro wciąż pisać negatywnie g pracach Ryszarda Peryta, ale o ile jego poprzednie inscenizacje "Opery za trzy grosze" Brechta oraz Czechowa miały przynajmniej zamysł (choćby kontrowersyjny), to w "Romea i Julii" trudno się takowego dopatrzeć. Ponieważ zarzut jest poważny, nie wystarcza zwykłe stwierdzenie faktu, że widzowie chętnie uciekają z teatru po pierwszym akcie. Głównym zarzutem wobec inscenizacji Peryta może być czas jej trwania. Wiadomo, że Szekspir lubił pisać sztuki długie, jednakże czas trwania tego przedstawienia wynika głównie z celebrowania niektórych scen i póz aktorskich. Przykładem niech będzie bal. Owszem, piękne kostiumy, maseczki, w których twarze aktorów wyglądają jak paszcze egzotycznych zwierząt, nastrojowa muzyka, taniec - tworzą efektowną scenę. Ale poza ż
Tytuł oryginalny
Nie wszystko jest zabawą
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 27