- "Małe zbrodnie..." to sztuka bulwarowa, popularna, ale jest w tym tekście kilka spraw, które na tyle mnie zainteresowały, że przyjechałam do Białegostoku, żeby to grać - mówi warszawska aktorka GABRIELA KOWNACKA.
Miasto Kobiet: O czym są "Małe zbrodnie małżeńskie"? Gabriela Kownacka: Chciałabym, żeby to było przedstawienie o tym, o czym wszyscy wiedzą: że świat mężczyzny i świat kobiety to dwie kompletnie różne rzeczywistości. To dwa różne sposoby widzenia, oceny wartościowania wszystkiego - od urody filiżanki (Gabriela Kownacka przygląda się trzymanej w dłoni filiżance z kawą) do pytań o sens życia. Ale też i o tym, że istnieje coś, jakaś tajemnica, która te dwa światy do siebie zbliża - sprawia, że nie mogą bez siebie istnieć. Chciałabym też, żeby to był rodzaj dyskusji z tym, co się obecnie dzieje w teatrze. Dzieje się coś złego? - Chyba tak, skoro podstawowym tematem jest poszukiwanie tożsamości płciowej. Nasze przedstawienie jest o mężczyźnie i kobiecie. Nie o j a k i e j ś relacji uczuciowej - mówię delikatnie, mam nadzieję, że pan rozumie... Czy nie przemawia przez panią lekki szowinizm płciowy? - Tak? A dlaczego?