"Biedermann i podpalacze" Maksa Frischa w reż. Torstena Münchowa w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Daniel Klusek w Głosie Pomorza.
Najnowsza premiera Nowego Teatru to przestroga przed naiwnością, która może nie pozwolić zauważyć rodzącego się zła Po "Dwojgu biednych Rumunach mówiących po polsku", a także wcześniejszych - "Bóg mordu" i "Ulica" - słupski Nowy Teatr przygotował kolejną premierę, w której dotyka trudnych, ważnych i wciąż, a może coraz bardziej aktualnych tematów. Tematów, które pokazują, najogólniej rzecz ujmując, jak człowiek może być niebezpieczny dla samego siebie. Sztuka "Biedermann i podpalacze" Maksa Frischa, którą widzowie zobaczyli w ten weekend, to gorzka komedia napisana w połowie ubiegłego wieku. Oto w cichym i spokojnym domu żyje dobrze sytuowane małżeństwo państwa Biedermannów. Szczęście mąci im jedynie świadomość, że w okolicy grasuje szajka podpalaczy. Względny spokój daje jednak przekonanie, że dopóki zło nie dostaje się do ich domu, nie należy się nim nadzwyczajnie przejmować. Nie podejrzewając nadchodzącej katastrofy,