- Teatr nigdy nie przestanie być sztuką dla elit, dlatego kiedy mówimy, że robimy teatr polityczny, to kłamiemy. Co to za teatr polityczny, którego osiągnięciem jest fakt, że czasem kogoś wkurzy? - rozmowa z reżyserem i dramatopisarzem Rodrigiem Garcią.
TOMASZ KIREŃCZUK: Jak to się stało, że jako 17-letni chłopiec stałeś się nihilistą? RODRIGO GARCIA: Życie w moim domu rodzinnym było dla mnie czymś okropnym, zwłaszcza że jako jedynak byłem w nim sam, z moimi rodzicami, którzy się nie kochali. Mój ojciec był osobą autorytarną, zmuszał mnie do pracy w należącym do niego zakładzie rzeźniczym, co było dla mnie rzeczą wręcz straszną. Szczerze tego nienawidziłem. Nie wiem, jak do tego doszło ani kiedy to się stało, ale w pewnym momencie poczułem coś, co nazywam powołaniem do literatury i filozofii, powołaniem do czytania, czy może raczej uciekaniem w czytanie. Zdałem sobie wtedy sprawę, że studiując, czytając, ucząc się, będę w stanie wyjść z tej rzeźni, w której wtedy żyłem. Swój pierwszy teatr nazwałeś "La Carnicera" (Rzeźnia), żeby symbolicznie zemścić się na ojcu, pokazać mu prawdziwą rzeźnię? - Tak, to była zemsta na ojcu, symboliczne odcięcie się od niego. J