Ktoś powiedział, że jest to byle jaki towar w chwytliwym opakowaniu. Treść poniżej przeciętnej intelektualnej. Odpowiedzieć by można, że w takim razie proszę na "Mazepę" lub "Hamleta", lecz tych na razie nie grają, a "Bracia krwi" faktycznie "wypsnęli" się Russellowi, który również na lubelskiej scenie zbierał większe owacje niż ostatnia. Russell, jak sam wyjaśniał, marzył o napisaniu musicalu. Istotnie, jak się ma za sobą dorobek i ugruntowaną sławę, pora na kaprysy. I za kaprys można uważać "Braci krwi" z ich mdłą zawartością. Wprawdzie powoli wchodzimy w etap oddawania dzieci, bezrobocia i narkomanii, przecież dramat wynikający jak w antycznej tragedii z zerwanych więzi krwi i splotu babskich przesądów, nie pozwala problemu traktować poważnie. Rozwój wypadków też nie będzie r dla widza niespodzianką. Dwa trupy leżą już po podniesieniu kurtyny. Reszta to retrospekcja. Nie warto więc zatrzymywać się nad dość banalną fabułą.
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Lubelski