W poniedziałek w Gazeta Cafe z niedowierzaniem słuchałam debaty o przyszłości nowego teatru. Jej bohater, dyrektor teatru Marek Mokrowiecki - prawie na wszystkie pytania odpowiadał tak samo: "Nie wiem"! Nie wie, jaki będzie repertuar, nie wie, czy wciąż będzie dyrektorem, nie wie, jaki ma być nowy teatr (jego modernizacja zakończy się jesienią) - pisze Aleksandra Dybiec w Gazecie Wyborczej - Płock.
Obiecywał znane twarze, ale nazwisk nie zdradzał. Powiedział za to, że kandydatów "sprzątnęły mu sprzed nosa seriale". A może to właśnie złe podejście. Może warto rozejrzeć się za młoda gwardią. Im mniejsze doświadczenie zawodowe - tym większy zapał. Przecież nie każdy absolwent szkoły teatralnej może liczyć na etat w dochodowym przedsięwzięciu telewizyjnym. Niedawno wróciłam do Płocka po sześciu latach spędzonych w Łodzi. Tym bardziej uderzył mnie brak kina, teatru, nieczynny płocki amfiteatr. Ciężko się przestawić. Dobrze, że chociaż są duże imprezy plenerowe. Dyrektor Mokrowiecki twierdzi, że teatr przegra z nimi konkurencję, a ja nie chcę w to wierzyć. Jeśli zaproponuje ciekawe przedstawienia, spotkania, wieczory poetyckie, będzie miał publiczność. To właśnie jego rola. W Łodzi młodzież zajmuje miejsca na schodach, żeby za pół ceny obejrzeć spektakl. Zawsze są chętni. Czy w dużych miastach jest więcej wykształciuc