- Dziś daję sobie margines błędu, wcześniej mi się wydawało, że aktor nie może sobie na niego pozwolić. Idealizm i perfekcjonizm powiązane z pracoholizmem zapędziły mnie do miejsca, w którym zacząłem sam siebie zwalczać - z Bartoszem Porczykiem rozmawia Katarzyna Niedurny w portalu dwutygodnik.com.
KATARZYNA NIEDURNY: Jesteś zadowolony ze swojego życia zawodowego? BARTOSZ PORCZYK: Pytanie brzmi, czy taki stan zadowolenia w ogóle jest możliwy, czy rzeczywiście przychodzi chwila, w której można powiedzieć: tak, to jest ten moment, osiągnąłem, co chciałem. Zawsze mogę mieć większy dom, lepsze role, więcej nagród, ale też uświadamiam sobie coraz częściej, że nie mam na co narzekać, dopóki żyję, jestem zdrowy, są przy mnie moi bliscy. Czytałam wywiady z tobą sprzed kilku lat i wynika z nich, że jesteś pracoholikiem i perfekcjonistą. - Jestem, ale leczę się z tego. Kilka lat temu w wakacje świadomie zdecydowałem się na to, żeby przestać cały czas coś robić. Zostałem w domu, ale w tych najbardziej komfortowych dla siebie warunkach nie byłem w stanie się skoncentrować, czytać książek, skupić na pracy w ogródku, bawić z synami. Cały czas myślami byłem gdzieś, gdzie mnie nie ma. To było wykańczające. Przekroczyłem wtedy granicę