"Miłość na Krymie" w reż. Jerzego Jarockiego w Teatrze Narodowym w Warszawie oraz "Szczęśliwe dni" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Polonia w Warszawie. Ocenia GOLF&LIFE.
Nic w historii nie jest w porę, a najbardziej nie w porę jest życie. Wszystko się rozmija ze sobą. To mogłoby być motto "Miłości na Krymie" Sławomira Mrożka, granej z wielkim powodzeniem w Teatrze Narodowym w Warszawie. Świat i ludzie się pogubili. Staczamy się po równi pochyłej. Duchowość traci na znaczeniu i wartości. Zewnętrzność i pozory biorą górę. Długa droga przemyśleń i obserwacji doprowadziła autora do stworzenia przenikliwego obrazu rzeczywistości lat 1910-1990. Przetoczyły się w tym czasie rewolucje i wojny, te prawdziwe i te obyczajowe. Świat stawał na głowie. Ta komedia tragiczna pokazuje pułapki, w które wpadamy. Jest rozpięta między filozofią, polityką i miłością w różnych czasach. Reżyser Jerzy Jarocki żongluje różnymi stylami, konwencjami, estetykami od czechowowskiego salonu i zakochanego porucznika Siejkina z gitarą po przestrzeń wyobcowaną. Główny bohater Iwan Nikołajewicz Zachedryński (Jan Frycz) po wyjści