Jubileuszowy sezon w Teatrze Ateneum rozpoczął się od trzech premier, które w zamierzeniu nowej dyrekcji miały pokazać, że scena Jaracza, Warmińskiego i Holoubka po okresie manieryzmu i stagnacji zmienia oblicze. Niestety, żadne z przedstawień nie spełniło oczekiwań - pisze Janusz Majcherek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Pierwszym i dla mnie najdotkliwszym niepowodzeniem okazały się hucznie zapowiadane "Odejścia" Havla. Izabella Cywińska zignorowała autoironiczną i melancholijną grę w teatr i z teatrem, której znakiem jest głos Autora komentujący z offu sam proces stwarzania na oczach widzów scenicznego świata. Bez tego autotematycznego i metateatralnego komentarza wyznaczającego zasadę dramaturgiczną wszystkie cytaty z Szekspira i Czechowa, cała intertekstualna zabawa staje się niezrozumiała. Nic w przedstawieniu nie uzasadnia ani nawiązań do "Wiśniowego sadu", ani metamorfozy głównej postaci, która z byłego kanclerza przedzierzga się w króla Leara ryczącego jak ranny łoś. W rezultacie dostajemy pospolitą komediofarsę o chorobie władzy, tu i ówdzie inkrustowaną groteskowymi wtrętami, graną wprost makabrycznie, jakby gwiazdy Ateneum postanowiły pokazać nowej dyrektorce, gdzie mianowicie mają jej odnowicielskie zapędy. Następną premierą była "Trash Story"