- Jutro w Dramatycznym premiera "Upadłych Aniołów". Spektakl ten jest już trzecim zrealizowanym przez Pana w Polsce. Co spowodowało, że zainteresował się Pan pracą w naszym kraju? - Pracuję na Uniwersytecie Kalifornijskim, tam też prowadzę laboratorium teatralne. Jedną z naszych realizacji był "Hipolitos" Seneki, w której brała udział m.in. przebywająca w Kalifornii Barbara Krafftówna. O spektaklu usłyszał Jerzy Grzegorzewski. Obejrzał go na wideo i zaprosił mnie do pracy w Studio. Wtedy także zainteresował się mną Maciej Prus. "Upadłe Anioły" są więc trzecią moją realizacją w Polsce. - W wywiadach podkreśla Pan wielkie uznanie dla teatru polskiego, a pierwsze zetknięcie z Teatrem Telewizji obrosło już nawet legendą... - O tak. Wiedziałem, że macie wspaniały teatr, ale gdy obejrzałem jeden ze spektakli w programie dla szkół, wpadłem w depresję. Jak mogę mieć czelność realizowania tu czegokolwiek - pomyślałem - gd
4.06.1993
Wersja do druku