Jest stara. Bardzo stara i zmęczona. Nie ma już zdrowia, sił i nogi, którą amputowano jej w konsekwencji wypadku sprzed lat. Ma za to wspomnienia służące jej za tworzywo do ostatniego już chyba wielkiego spektaklu. Gra dla dwóch widzów - dla obecnego z nią prawie stale sekretarza i przede wszystkim dla siebie. Być może, po raz pierwszy właśnie dla siebie, gdyż całe życie grała dotychczas dla innych. I w jej wypadku to prywatne aktorstwo to nie tylko zaspokojenie zwykłej babskiej słabości do kreowania samej siebie, do budowania mitów o sobie, do rozgrywania swych życiowych perypetii i problemów, czy kokieterii wreszcie, ale i coś wręcz przeciwnego. To potrzeba spojrzenia na siebie, na swe życie raz jeszcze. To i próba zrewidowania tych mitów tworzonych przez lata przez nią samą i innych. To szansa dla szczerości. Szansa tworzona tym, co było jej pasją i istotą życia. Co było w niej, Sarze Bernhardt, najautentyczniejsze, najuczciwsze - akt
Tytuł oryginalny
Nie tylko na scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki Nr 28
Data:
09.02.1981