Słuchając w piątkowy wieczór w filharmonii "Strasznego dworu" zamyśliłem się: z jakich powodów nie śpiewamy narodowym chórem - na wzór Włochów czy Anglików - arii wyjętych ze swych najbardziej urodziwych oper? Wstydzimy się swego? - pyta Krzysztof Panasik w Gazecie Olsztyńskiej.
Zwykło się Stanisławowi Moniuszce "zarzucać" nadmierny patriotyzm. W wolnym kraju można spojrzeć na operę "Starszy dwór" chłodnym okiem. Ileż urody jest w każdej, najdrobniejszej scenie tej opery. Docenia to publiczność, głodna muzyki operowej. To niemal oczywiste - jeśli chce się mieć komplet na widowni, trzeba grać muzykę operową. Do tego - stworzoną przez Stanisława Moniuszkę. O jej dobrodziejstwie nie trzeba przekonywać przynajmniej części melomanów. Dowodem na to był piątkowy koncert. Część publiczności, uprosiwszy organizatorów widowni, przycupnęła na schodach. Ńa estradzie żadnych śladów scenografii - tylko soliści, chór, orkiestra, wolność dla wyobraźni. Słuchając zamyśliłem się: z jakich powodów nie śpiewamy narodowym chórem - na wzór Włochów czy Anglików - arii wyjętych ze swych najbardziej urodziwych oper? Nasi unijni współbracia znają dokładnie każdą zwrotkę, każdy niuans melodyczny, stają na baczność