Artyści Wrocławskiego Teatru Lalek stworzyli "Piekło-Niebo", idealnie trafiając w gusta uczniów, ale także dorosłych. Żeby zainteresować małych widzów, poważne kwestie w zaświatach ukryli w niemal wirtualnej, atrakcyjnej dla dzieci, rzeczywistości. A żeby nie zrazić ich dydaktyzmem, przemówili głosem ich rówieśnika, którego charakteryzuje odrobinę buntownicza postawa wobec dorosłych - pisze Maria Maczuga z Nowej Siły Krytycznej.
Dawno, dawno temu, zgodnie z dziecięcą miarą czasu, panowała moda na zabawę w "piekło -niebo". Ileż to kartek z zeszytów zostało wyrwanych, żeby poradzić sobie z nudą na przerwach i jeszcze większą na lekcjach! Prosta papierowa konstrukcja i wypowiedzenie krótkiej wyliczanki, wywoływały radość. Po niewielu latach, zgodnie z dorosłą miarą czasu, dzieciom już nie wystarcza skrawek papieru, żeby dobrze się bawić. Rozumieją to artyści Wrocławskiego Teatru Lalek. Stworzyli "Piekło-Niebo", idealnie trafiając w gusta uczniów, ale także dorosłych. Żeby zainteresować małych widzów, poważne kwestie w zaświatach ukryli w niemal wirtualnej, atrakcyjnej dla dzieci, rzeczywistości. A żeby nie zrazić ich dydaktyzmem, przemówili głosem ich rówieśnika, którego charakteryzuje odrobinę buntownicza postawa wobec dorosłych. Jola (Agata Kucińska), mama siedmioletniego Tadzia, ze względu na wykonywany zawód didżeja, często wyjeżdża. Sama wychowuje ch