To miało być albo wielkie dzieło albo wielka klapa. Nowa, autobiograficzna opera Lecha Majewskiego "Pokój saren" nie jest ani jednym ani drugim, i mimo wielu ciekawych pomysłów po prostu nuży. "Pokój saren" powstawał przez kilka ostatnich miesięcy w Operze Śląskiej w Bytomiu. Dzieło dosłownie rodziło się z dnia na dzień. Lech Majewski - reżyser i producent filmowy, poeta i malarz, pisarz i scenarzysta od kilkunastu lat mieszkający za granicą (m.in. współpraca z Davidem Lynchem w Hollywood) zapragnął tym razem stworzyć coś na rodzinnym Śląsku. W realizacji opery autobiograficznej sam podjął się właściwie wszystkiego: jest autorem libretta, reżyserem, scenografem, współautorem muzyki (wraz z Józefem Skrzekiem), kierownikiem ruchu scenicznego, reżyserem świateł, autorem plakatu i programu. Jaki okazał się efekt tych poszukiwań? Na pewno nie prowokujący, nie szokujący. Trochę zastanawiający, chwilami nawet fascynujący. W
Tytuł oryginalny
Nie szok i nie prowokacja
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Katowicach nr 79