Artur Pałyga w felietonie "A nasze dziewczyny będą nosić sukienki" wyczytuje z naszego Manifestu Kontrrewolucyjnego całą skrzętnie ukrytą obronę strasznych mieszczan, ich zgrzebnych wdzianek i małych rozumków - pisze Towarzystwo Kontrrewolucyjne w felietonie dla e-teatru.
Wina autorów Manifestu jest oczywista - podobnie godny potępienia jest niejaki Norwid, który przygotował niegdyś szereg chwytliwych wersetów, by komuniści w PRL mogli umieścić je na swych sztandarach. "Spór, jaki teatr, jest sporem jałowym tak samo, jak spór, jakie powinno się nosić ubrania" - puentuje Autor. Nie sposób nie zadumać się nad samobójczą wręcz szczerością tego zdania. Jeśli każdy ubiór - wyciśnijmy z tej alegorii wszystkie soki - ma takie samo prawo do istnienia, wszelka krytyka jest bezzasadna, ale i jakakolwiek pochwała niemożliwa. Wydaje nam się raczej, że jeśli nie ma granic, nie ma nic. Jeśli forma nie ma w teatrze racji bytu i nie jest nośnikiem treści, ta ostatnia wcale przez to nie zyskuje, nie staje się istotniejsza i lepiej wyeksponowana. Jeśli treścią spektaklu będzie dokonywanie przez owiniętego w karton aktora półgodzinnego aktu defekacji w rytm muzyki Monteverdiego, z wersetami Księgi Hioba na ustach, w mediach za