"O dobru" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Pisze Mateusz Romanowski na portalu lewica.pl.
Dopiero drugi raz w życiu piszę o spektaklu. Nie pamiętam połowy z tych, na których byłem, a z zajęć o historii teatru pamiętam zapewne równie niewiele. Problem jednak w tym, że "O dobru" Pawła Demirskiego jest sztuką, o której przeciętny odbiorca ma pewnie do powiedzenia więcej niż szukający niuansów koneser. Spektakl zaczął się na długo przed wyjściem aktorów na scenę. Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że stopień chaosu przy wpuszczaniu ludzi na widownię i szukaniu przez nich swoich miejsc (ludzie w czterech pierwszych rzędach siadali intuicyjnie, zamiast numerowanych miejsc pojawiły się bowiem położone na ziemi materace) i braku dostępu do szatni (publiczność musiała wejść z kurtkami na salę), był jedną z najzabawniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałem w teatrze. Była jeszcze jedna z atrakcji nieplanowanych przez artystów: awaria drukarki wywołała monstrualną kolejkę do kasy. Czekamy na początek. Część widzów sie