To przedstawienie jest nieco tajemnicze, jak Las Ardeński. W wielkim przedsionku Teatru Dramatycznego rozwieszone afisze informują, że spektakl wyreżyserował Jan Maciejowski. W programie zaś, na zwyczajowym miejscu, wielkimi czcionkami czytamy, iż scenografia jest dziełem Barbary Zawady, muzyka Piotra Hertla, reżyseria zaś "zbiorowa". Trzeba milczeć, albo mówić rzeczy lepsze od milczenia - powiedział mędrzec grecki.
Teatr zamilkł, istotnie, na temat nazwiska reżysera, czy jednak miał lepsze w zamian odkupienie? Nie sądzę. Zbiorowy architekt wystawił budowlę dość pokraczną, wyaplikowaną tu i ówdzie żywszymi znakami, w sumie jednak jej widok wywołuje uczucie znużenia, jak owe standardowe bloki zasmucające pejzaż naszej prowincji. Dzieło teatralne jest aktem zbiorowym, każdy jednak z współtwórców ma wyznaczone dla siebie miejsce, a szczególnie decydujące - reżyser, który winien jak kapelmistrz trzymać wszystko w swoich rękach. Ta notka - "reżyseria zbiorowa" ukrywa niezgodę teatru na propozycje inscenizatora, nie ukryła jednak niestety rozczarowania widza. Ach, to "Jak wam się podoba"! Zwykło się mówić, że jest to dziwna komedia, tę kwalifikację podnosi się nawet w przeniesionym do programu fragmencie tekstu prof. Władysława Tatarkiewicza. Tekstu - jak wszystko, co wyszło spod pióra tego wielkiego uczonego - prostego i pięknego.