Chcemy by były piękne, czekały na nas w domu z uśmiechem, a może także z obiadem. Ale nieźle, by umiały odezwać się wśród naszych kolegów. Więc, by uniknąć współczesnej wersji mezaliansu, żony wybieramy przeważnie nie gorzej od nas kształcone. Nie mamy też nic przeciw temu, że zarabiają pieniądze. I tak musi być przynajmniej dopóty, dopóki pensja zetatyzowanego pracownika skalkulowana będzie według minimum ekonomicznego osoby, a nie rodziny. To się podobno nazywa równouprawnienie... wszczepione nam w procesie dydaktycznym równie silnie jak wiara w wartość komunistycznej utopii: każdemu według jego potrzeb. Gdzieś w głębi duszy pragnęlibyśmy może by uznawały męską wyższość, mądrość, orientację - szczególnie w sprawach społecznych czy politycznych. W okolicy brzucha marzy się by były ciepłe i domowe. Ale na co dzień widzimy w nich kumpli: z przedszkola, szkolnej lawy, harcerskiego śpiworu. W sztuce Władysława Zawistowskiego "
Źródło:
Materiał nadesłany
Autograf