Właściwie trudno zrozumieć, dlaczego nasze teatry tak bardzo upierają się przy O'Neillu. Od roku czy dwu wciąż ktoś podejmuje się wystawienia tych sztuk, które są jakimś histerycznym krzykiem, spazmem człowieka chorego, siódmą wodą po Strindbergu czy Ibsenie. Skąd tyle bezkrytycyzmu u naszych ludzi teatru? Czyżby zawierzyli panegirystom, którzy palą kadzidła przed posągiem wielkości O'Neilla? Kto widział na scenie któryś z utworów owego "sławnego" Amerykanina - nie ważne czy to był "Księżyc świeci zabłąkanym", czy "U kresu dnia" - ten na długo nabrał obrzydzenia do tej dramaturgii. Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie rozpoczął nowy sezon premierą "Żałoba przystoi Elektrze". Jest to niewątpliwie - jak mówią Francuzi - piece bien faite - sztuka dobrze zbudowana. Ale jej format (myślę o rozmiarach!) przekracza możliwości ludzkiej percepcji. Po jednej, dwu odsłonach, widz nie może usiedzieć na krześle. Wierci się w t�
Tytuł oryginalny
Nie na naszą wrażliwość
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 43
Data:
28.10.1962