Nie dość, że nie czujemy się wystarczająco europejscy, to jeszcze nam się wydaje, że język mamy brzydki i nie nadający się do śpiewania. Wystarczy posłuchać Niemena, Ewy Demarczyk czy Marka Grechuty, żeby zrozumieć, że można tworzyć piękną muzykę zespoloną z piękną polską mową - rozmowa z kompozytorem WŁODZIMIERZEM PAWLIKIEM.
Marek Dusza: Dlaczego wybrał pan poezje Jarosława Iwaszkiewicza za temat swojej muzyki? Włodek Pawlik: Ta decyzja ma genezę magiczną i prozaiczną. Mieszkam w Podkowie Leśnej, niedaleko od Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku. Bywam w nim wielokrotnie, często też występowałem z moimi kameralnymi projektami. Swoimi działaniami muzeum promieniuje na okolice Podkowy Leśnej, Grodziska, Brwinowa i Milanówka, jest też najważniejszym w Polsce depozytariuszem twórczości i pamięci po Jarosławie Iwaszkiewiczu. W ubiegłym roku obchodzono 30. rocznicę śmierci pisarza i w związku z tym narodził się pomysł, abym stworzył coś oryginalnego wykorzystując mniej znaną, ale bardzo obfitą spuściznę poetycką gospodarza Stawiska. Przyznam się, że wcześniej Iwaszkiewicz kojarzył mi się bardziej ze znakomitymi opowiadaniami, których wiele było kanwą scenariuszy do takich filmów jak choćby "Panny z Wilka", czy ostatnio "Tatarak" Andrzeja Wajdy.