Adaptuje pan dla potrzeb sceny "Mechaniczną pomarańczę" wg Anthony Burgesa. Premiera już 23 listopada w "Jaraczu". Dlaczego sięgnął pan po tę właśnie powieść? Jest tak niesamowita, że doprawdy nie wiem z czym można by ją porównać - Dyrektor Hussakowski zaproponował mi, abym coś wyreżyserował w teatrze. Długo nie mogłem się zebrać aż wreszcie zdecydowałem się na "Mechaniczną pomarańczę". To jakby opowieść o tym jak zły człowiek zostaje w drodze operacji zwanej resocjalizacją zmieniony w dobrego. Powstaje pytanie, czy społeczeństwo ma prawo ingerować w osobowość jednostki, niezależnie od tego w imię czego dokonuje się tej ingerencji. Nie wiem, czy istnieje jakaś odpowiedź na tak postawione pytanie, ale właśnie z tym problemem widz powinien wyjść z teatru. Już pierwszy akapit "Mechanicznej pomarańczy" to szok! Język, jakim posługują się bohaterowie przypomina bełkot. Czytelnika ogarnia przerażenie. Niewiele rozumi
Tytuł oryginalny
Nie ma tabu dla sztuki
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Poranny nr 273