Przez lata wierzyłem, że w większości jesteśmy narodem czystym i szlachetnym.
Teraz widząc nieustanne poparcie dla ludzi, którzy co chwilę robią jakieś świństwa, dziwne ruchy przeciwne logice, rozsądkowi i dobrym obyczajom, praworządności, przyzwoitości, chrześcijaństwu pomyślałem, że może to nie tylko wina rządzących, że tak się zachowują - mówi Mikołaj Grabowski w rozmowie z Magdaleną Rigamonti w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Ilu jest za PiS-em? - W całej Polsce? Przecież pani wie. Nie, artystów, ilu jest? - Nie wiem, może ze dwa, trzy procent. Najwyraźniej artyści gremialnie nie przystąpili do budowy rzeczywistości tworzonej przez PiS. Może intuicyjnie wyczuwają, że ta nowa wizja nie jest do końca w porządku, że jest estetycznie podejrzana, etycznie dwuznaczna - często wręcz niemoralna. No i to, że jest robiona na siłę. Dla porównania - w latach 50. ubiegłego wieku próbowano tworzyć jakieś spektakle, ktoś tam próbował pisać prozę czy poezję, rymując się z linią programową partii. Teraz, wydaje mi się, nie ma żadnych spektakli, które się rymują z linią programową nowej władzy. Wręcz przeciwnie. We wszystkich teatrach czuć opór przeciwko narzucanemu systemowi myślenia. Powstał film - "Smoleńsk". Ale to tylko dowód na to, że nie można w sztuce iść na żadne układy. Antoni Krauze poszedł i strasznie, ale to strasznie przegrał... Wszyscy wiemy, że nie