Najlepsze bajki opowiadają babcie. Toteż teatry dla dzieci, masowo obchodzące właśnie 60. jubileusze, powinny być w szczytowej formie. Jednak większość nie nadąża już za widzem, straciła słuch na rzeczywistość, uległa starczemu zdziecinnieniu - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
W większości gazetowych repertuarów rubryka teatralna dzieli się na "teatr dla dzieci" i "teatr". Czy oznacza to, że istnieje teatr prawdziwy, pełny, artystyczny i jakiś "teatr, ale.." - niepoważny teatrzyk o misiach i księżniczkach? Artyści, którzy zżymają się na ten podział, chcieliby widzieć swoją pracę na scenach małego widza jako sztukę przez duże "S". Jednak widzowie narzekają na niski poziom spektakli, a twórcy - na brak wsparcia i zrozumienia. Sceny dziecięce przeżywają największy w swojej historii kryzys. Wiele z zakładanych masowo po wojnie teatrów (60-lecie obchodzą m.in. warszawskie Lalka i Guliwer, Baj Pomorski w Toruniu, Teatr Lalki, Maski i Aktora "Groteska" w Krakowie, Wrocławski Teatr Lalek, Pinokio w Łodzi) wspominając wspaniałe tradycje, z niepokojem patrzy w przyszłość. Wprawdzie coraz częściej trafiają do nich tacy renomowani reżyserzy jak: Anna Augustynowicz, Piotr Cieplak, Łukasz Kos, Maciej Wojtyszko, wprawdzie odwiedza