"Kobieta, która zamiata las" w choreogr. Anny Haracz w Teatrze Tańca i Muzyki Kino Variatino w Gdańsku. Pisze Tadeusz Skutnik w Polsce Dziennniku Bałtyckim.
Najnowszy spektakl Anny Haracz ma w sobie coś z szamaństwa poprzedniego ("...ale jest jeszcze prawda..."), będącego na przemian serią umizgów i zmagań pierwiastka żeńskiego i męskiego. W "Kobiecie, która zamiata las" pierwiastek męski zniknął ze sceny, kobieta popadła w zwątpienie: czy jej zawodowa czynność ma jakikolwiek dla kogokolwiek sens. Symbolem tej czynności jest tytułowe zamiatanie lasu. To jedynie punkt wyjścia, moment wstępny, kiedy Kobieta kręci się bez sensu po scenie, podczas gdy usadawia się widownia. Po chwili jej ruch staje się sensowniejszy: dla niej, ale też dla przestrzeni, w której działa. Mianowicie jej ruch, na razie w poziomie, zapala i gasi światła. Jest ich siedem. To właśnie ten rys czy ryt szamański. Stopniowo ruch Kobiety przybiera postać tańca i wznosi się ku górze, ku światłom nad sceną oświetlającym m.in. centralnie zawieszony nad nią magiczny przedmiot pokryty jakimiś znakami. Ceramiczna forma aut