Dla Konrada Niewolskiego ("Palimpsest", nagrodzona w Gdyni "Symetria") Popiełuszko nie jest ciekawą postacią: - Gdyby go nie zabili, to nikt by o nim nigdy nie usłyszał. To człowiek sztucznie wylansowany, bo żył w czasach walki Kościoła z komuną. Nie był nikim wyjątkowym. Ten film to będzie chwyt marketingowy. Człowiek musi być zawsze pokazany, uwzględniając miejsce i czasy, w których żył, ale dla mnie nigdy nie będzie to człowiek stworzony przez Boga - czytamy w Życiu Warszawy.
Film o męczeńskim księdzu może, choć nie musi, stać się martwym i wyzutym z emocji panegirykiem ku czci zamordowanego przez Służbę Bezpieczeństwa. Istnieje już na filmowym negatywie przykład niegodny naśladowania. W dramacie Agnieszki Holland z 1988 r. "Zabić księdza" Popiełuszkę, nazwanego Alkiem, zagrał Christopher Lambert - z ekranu patrzyła na widza postać niedostępna, wielka, kamienna, zimna. Rafał Wieczyński stoi przed arcytrudnym zadaniem. Bóg go nie stworzył Nie wiadomo, jak poradzi sobie z tematem reżyser, który zadebiutował 15 lat temu komedią "Naprawdę krótki film o miłości, zabijaniu i jeszcze jednym przykazaniu", a potem nie nakręcił już nic. Poza dwoma dokumentami o kardynale Wyszyńskim i właśnie Popiełuszce. Ten ostatni można było zakupić i w ten sposób zasilić budżet ekranowej biografii, który tylko w części finansowany jest z funduszy instytucjonalnych. Film pokaże życie przyszłego księdza od dzieciństwa na