Krzysztof Penderecki wyjaśnia, dlaczego po latach wrócił do swej pierwszej opery "Diabły z Loudun" i co z tego wyniknęło.
Po co było zmieniać "Diabły z Loudun"? To przecież najczęściej wystawiana w świecie pańska opera. KRZYSZTOF PENDERECKI: Powód był bardzo prosty. Partytura powstała w latach 60. dla Opery w Hamburgu, jej dyrektor Rolf Liebermann pozostawił mi wolną rękę. Byłem młody, więc zaszalałem i skomponowałem operę na prawie stuosobową orkiestrę. Dziś tylu muzyków można spotkać tylko w największych teatrach, ja zaś nie zgadzałem się, by ktoś inny zrobił nową redakcję "Diabłów z Loudun" i zmniejszył skład orkiestry. Za namową więc mojego wydawcy i dyrektora Waldemara Dąbrowskiego postanowiłem zająć się tym sam. Spojrzałem w partyturę i utknąłem w niej na dłużej. Nie tylko zmniejszyłem skład orkiestry, ale dopisałem nowe sceny, inne wydłużyłem. Partytura miała 206 stron, pogrubiła się o kolejnych 150, ale czas trwania opery właściwie się nie wydłużył. Niektóre fragmenty bowiem usunąłem lub skróciłem. Ile inscenizacji miały do