- Nasze podróże dały mi lekcję pokory. Wszędzie byliśmy rozumiani, co pozwala mieć nadzieję, że mimo wszystko jesteśmy ludzką wspólnotą i - z trudem, ale jednak - potrafimy się porozumieć - mówi PAWEŁ SZKOTAK, szef poznańskiego Teatru Biuro Podróży, który objechał Europę z nowym spektaklem "Planeta Lem".
Berlińskie przedstawienie "Planety Lem" różniło się od spektakli w Londynie, Paryżu, Madrycie albo Brukseli? - Graliśmy w przestrzeni najbardziej zurbanizowanej z dotychczasowych, ona najsilniej wdzierała się w spektakl. Za plecami mieliśmy słynną berlińską wieżę telewizyjną, tuż obok układ planetarny nieopodal ogromny dom towarowy Saturn. Alexanderplatz jest miejscem szalenie głośnym, z kursującymi nieustannie tramwajami - wręcz agresywnym. A jednak sądzę, że dobrze koresponduje ze światem Lenia, więc jakoś wpisał się w nasz spektakl. W Londynie graliśmy na dziedzińcu przed National Theatre, w Brukseli na ogromnym, niemal pustym placu w centrum miasta, w Madrycie w hali, zatem warunki były sterylne... I trzeba było kupować bilety. - Na szczęście się sprzedały [śmiech). W Paryżu nad Sekwaną też było raczej zacisznie. Na tym polega specyfika teatru plenerowego. Za każdym razem mamy w nim do czynienia z trochę innym przedstawieniem. Wie