17 marca w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu zaczną się obchody 50-lecia debiutu Jerzego Jarockiego, jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów teatralnych. To on wprowadził na polskie sceny m.in. Mrożka i Gombrowicza. Jego inscenizacje "Ślubu" Gombrowicza i telewizyjna "Matki" Witkacego uznawane są za kanoniczne. - Klata w Wybrzeżu rozmontował "Hamleta" i kazał Duchowi galopować na białym koniu w dokach Stoczni Gdańskiej. Jakoś moim zdaniem Szekspir na tym nie ucierpiał - mówi Jerzy Jarocki w wywiadzie dla "Dziennika".
Mirosław Spychalski: Debiutował pan "Balem manekinów" Brunona Jasieńskiego. Następne pana spektakle były również oparte na dramaturgii awangardowej. To był efekt październikowej odwilży? Czy też uważał pan już wtedy, że tradycyjny sposób pisania nie jest wystarczający do opisu świata? Jerzy Jarocki: Dla mnie to już wtedy było oczywiste podejście do teatru. Ferment kulturowy zaczął się już nieco wcześniej. Myślę nawet, że przyczynił się do październikowej odwilży. W teatrze, podobnie jak w literaturze, zaczęły się pojawiać ostre wystąpienia przeciwko socrealizmowi. Czasopisma były pełne krytyki. Mnie samemu udało się tuż przed Październikiem opublikować w "Życiu Literackim" przetłumaczoną przeze mnie jednoaktówkę Błoka "Dialog o miłości, poezji i stanowisku państwowym". Duże znaczenie miało też moje doświadczenie ze studiów w Moskwie, gdzie w bibliotece przeorałem całą Wielką Reformę Teatru lat 20. i 30.: Tairowa, Meyerhol