TROSZKĘ zatęskniliśmy za teatrem miłości, za teatrem młodości. Obydwie te cechy stanowiły od dawna istotny rdzeń teatru. One zawsze miały rację, poza niemi zaś był świat zimny, nudny, stary i nie mający racji bytu. Pamiętacie śmiesznych staruchów Molierowskich? Napuszonych doktorów? Przeszadzających dworaków Szekspira? Musset jest najwierniejszym przedstawicielem tej religii teatralnej, a że w dodatku jest najczystszym poetą i najprawdziwszą młodością (tworzył swe główne komedje mając 20 parę lat) i romantykiem, więc nic dziwnego, że ilekroć wchodzi na scenę zwycięża publiczność nawet z odległości setki lat i tysiąca kilometrów. Ale Musset o to zwycięstwo się nie stara, zdobywa je niejako mimochodem. On tylko opowiada o tym, co czuje, ale opowiadając o sobie, opowiada o nas wszystkich. W "Kaprysach Marianny" jest jednocześnie Oktawem i Celjem, w "Świeczniku" Fortuniem i Claverochem, we wczorajszej premierze Kamillą i Octawem. Musset,
Tytuł oryginalny
NIE IGRA SIĘ Z MIŁOŚCIĄ Musseta w TEATRZE ROZMAITOŚCI
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór