"Mulholland Drive" Davida Lyncha w reż. Katarzyny Trzaski, Edyty Wróblewskiej i Macieja Marczewskiego w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Agata Tomasiewicz w portalu e-splot.pl.
"Mulholland Drive" w teatrze brzmi jak grzeszne marzenie fana obydwu środków przekazu. Niestety, w rozpalonym uścisku Lynchowskiej zwichrowanej fabuły giną wszystkie ważkie sensy, a sam spektakl może skończyć jako zaledwie sezonowa ciekawostka. Ostatnie miesiące jawią się jako raj dla wszelkiej maści miłośników i wyznawców twórczości Davida Lyncha. Reżyser był gościem specjalnym na ubiegłorocznej edycji bydgoskiego Camerimage. Niedawno zakończyła się kilkumiesięczna wystawa "Silence and Dynamism" w CSW w Toruniu. My, jako Polacy, mamy szczególną inklinację do przedstawiania Lyncha jako miłośnika Polski. Chyba coś w tym jest - wystarczy wspomnieć choćby częściowo nakręcone u nas "Inland Empire" z udziałem rodzimych aktorów. Sceniczne "Mulholland Drive", będące współpracą toruńskiego Teatru im. Wilama Horzycy i Fundacji TUMULT, stanowi duży sukces na poziomie samych przygotowań - pozyskano prawa do realizacji scenariusza od samego twórcy.