Spektakl fatalny pod każdym względem - o "Draculi" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie pisze Jakub Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.
W dzieciństwie namiętnie oglądałem pewną kreskówkę. Nazywała się chyba "Kaczula", w każdym razie była to parodia opowieści o upiornym wampirze z Transylwanii. Jej bohaterem był sympatyczny i dobroduszny kaczor - wampir. Chciał być straszny, a był śmieszny, co go bardzo frustrowało. Z najnowszą premierą Teatru im. Słowackiego jest podobnie. Chce być poważna i straszna, a wzbudza śmiech. Natomiast, kiedy już nie mamy siły się śmiać, przeżywamy frustrację. Wampir jest postacią głęboko archetypiczną. Bardzo silnie zakorzenioną zwłaszcza w słowiańskiej tradycji i mitologii. Skazany na wykluczenie, wieczną samotność, cały czas zmagający się z poczuciem winy. Żyjący na granicy dwóch światów, ale nie należący do żadnego z nich. Wiecznie potępiony. Trauma, wykluczenie, liminalność, niesamowitość - wszystkie te pojęcia można omówić i mocno rozbudować tworząc opis tej kulturowej persony. Wspominam o tym dlatego, żeby przypomnieć