- Reżyserzy bardzo często usprawiedliwiają swój brak umiejętności pseudoposzukiwaniami przy świecach, w nastrojowych zakamarkach sal. Zamiast pracować na scenie, robią na Dworcu Centralnym, na dachu Pałacu Kultury albo w podziemiach. Zamiast treści szuka się formy - mówi warszawski aktor MICHAŁ ŻEBROWSKI.
W warszawskiej Komedii 3 marca premiera "Fredry dla dorosłych mężów i zon". Mózgiem przedsięwzięcia jest MICHAŁ ŻEBROWSKI. Aktor mówi nam, na co choruje polski teatr. Agnieszka Michalak: Ma to być Fredro współczesny. Michał Zebrowski: - To prawda, ale współczesność "Męża i żony" to sprawa drugorzędna. Liczy się humor Fredry i jego klasa. Będziemy starali się wydobyć z tekstu przede wszystkim to, co jest jednocześnie śmieszne i wzruszające - mądre i wzruszające. Dotychczas z "Mężem i żoną" bywało zwykle tak: grali ich 50-latkowie, a wyciągnięty z formaliny podstarzały amant wcielał się w rolę kochanka. Staramy się pokazać to tak, jak zostało napisane - Fredro pisał tę sztukę o trzydziestoparoletnich ludziach. A przy tym chcemy zapytać widzów, czy małżeństwo stoi dziś w zgodzie z miłością. Tytuł mówi, że obejrzymy spektakl dla dorosłych... - Będzie seksownie, ale apetycznie. Fredro nie znosi niczego, co obsceniczne.