- Ze stanu epidemii nauczyłam się wyciągać to, co dobre, np. że ludzie nie potrafią żyć bez kultury. Stała się masowa, dostępna za darmo, na jedno kliknięcie. Pytanie, ilu jej odbiorców zostanie z nami, gdy trzeba będzie za nią płacić? - mówi Agnieszka Przepiórska w Olivii.
AGNIESZKA: Kiedy wybuchła pandemia, byłam w dobrym momencie zawodowym, świeżo po premierze monodramu "Ginczanka. Przepis na prostotę życia". Na festiwalu Teatroteka Fest zdobyłam główną nagrodę. Miałam zaplanowane występy na różnych przeglądach. W Teatrze Nowa Łaźnia w Krakowie 6 marca zagrałam ostatni spektakl, kilka dni później teatry zamknięto. Jak wszyscy znalazłam się w sytuacji nieprzewidywalnej. Mój wpis na FB, że zostaję bez środków do życia, był bardzo emocjonalny. Zadziałałam impulsywnie i dostałam po głowie. Czułam, że nasza izolacja to będzie maraton. Zostaliśmy bez zabezpieczenia finansowego. Nie pracuję na etacie w teatrze, zdjęcia na planie "Barw szczęścia", w których czasami gram, wstrzymano. Mąż jest perkusistą, gdy nie jeździ w trasę, nie zarabia. Na szczęście pracuje na uczelni muzycznej. Teraz sytuacja się normuje, wróciły zdjęcia do seriali. Ale w marcu byłam w martwym punkcie. Emocje ogromne. I włączył si�