Spektakl Teatru Dramatycznego "Wiśniowy sad", wyreżyserowany przez znawcę i miłośnika czechowowskiej dramaturgii - Leonida Hejfeca przenosi nas w nostalgiczny świat zapomnianych wartości. Ci bohaterowie śmieszni, a przecież tragiczni, niepotrzebni w poukładanej rzeczywistości, przypominają nam, jak wiele stracilibyśmy bez ich gestów, poezji, zamyśleń. Zgoda, nie można w nieskończoność przechadzać się po trawnikach z romantyczną parasolką, pić godzinami herbatę z samowara, żyć mrzonkami i słuchać brzęczenia pszczół. A jednak ten czarujący świat dziwaków i marzycieli miał urok zachodzącego słońca. "Ach, panie, panowie" - chciałoby się zanucić popularną przed laty piosenkę - czemu "szczęścia nie ma w nas? Szto było, to spłyło, nie wróci ta miłość" i nic nie zmieni tego faktu, że wiśniowy sad już nie pachnie. Na jego miejscu dorobkiewicz Łopuchin zrobi parcele i pobuduje domki dla letników. Racja jest zawsze po stronie Łopuchin�
Tytuł oryginalny
Nie czas żałować sadów?
Źródło:
Materiał nadesłany
Gość Niedzielny nr 34