EN

17.03.2014 Wersja do druku

Nie chcę być laleczką

Gd w 1993 roku zdawałam do szkoły teatralnej, nie było jeszcze takich seriali, jak "Klan" czy "M jak miłość". Ani telenowel, ani reklam. Ten rynek dopiero się otwierał. A co w szkole mówili profesorowie? Że najważniejsza jest misja, posłannictwo sztuki! Proszę sobie wyobrazić, że kiedyś zrezygnowałam z dużej kampanii reklamowej, realizowanej w RPA przez reżysera, który robił filmy z Julią Roberts i Robinem Williamsem... - mówi JOANNA ORLEAŃSKA, aktorka i producentka.

Dzisiaj artyści nie zajmują się wyłącznie wypełnianiem misji, grając w teatrze czy filmie. Rzucają się w świat biznesu, produkcji filmowej, reklamy. Właśnie tak, jak pani. Dlaczego? - Nie wiem, czym kierują się inni. Mnie zawsze nosiło, rozpierała mnie energia. Potrzebuję różnych bodźców, żeby mieć poczucie, że się rozwijam. Mam dużą potrzebę niezależności, a praca u siebie tę potrzebę mi zaspokaja. Poza tym nasz rynek filmowy jest nieduży. Nie zawsze jest zapotrzebowanie na aktora, więc wzięcie sprawy w swoje ręce daje mi poczucie bezpieczeństwa. Fdr - studio, które prowadzę z mężem i wspólnikiem Stefanem Krzyżanowskim, zajmuje się postprodukcją, produkcją i animacją - to dziedziny, które są bliskie temu, co robię na co dzień. Skąd na to pomysł? Jestem Ślązaczką, pochodzę z Bytomia, ale studiowałam w szkole teatralnej we Wrocławiu, gdzie rozpoczęliśmy z Pawłem wspólne życie. Zostałam tam 10 lat bo mąż, który zawsze

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie chcę być laleczką

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Trybuna nr 50/14/16-03-14

Autor:

Bożena Chodyniecka

Data:

17.03.2014