EN

7.05.1997 Wersja do druku

Nie było tragedii

Zachodziłam w głowę, cóż skłoniło Mikołaja Grabowskiego do adaptacji i reżyserii "Listopada" Rzewuskiego. Gdybyż to były "Pamiątki Soplicy", rzecz dla mnie osobiście raczej odstręczająca, ale przynajmniej dająca się przerobić na modłę uwieńczonego sukcesem "Opisu obyczajów" według Kitowicza. W "Pamiątkach" bowiem Rzewuski, obskurant z osobliwym poczuciem humoru, traktował debilnego (w jego ujęciu) Radziwiłła "Panie Kochanku" i jego serwilistyczną klientelę z nowogródzkiej szlachty z wyrozumiałym, pobłażliwym, ale jednak śmiechem. W "Listopadzie" natomiast to samo środowisko traktowane jest ze śmiertelną powagą i rewerencją. Klęska konfederatów barskich i śmierć szlachetnego Michała Strawińskiego ma mieć wymiar tragedii. Ma mieć, ale nie ma. Po części dlatego, że adaptator źle zaczął. Jeśli w pierwszej scenie tata rżnie skórę dorosłemu synowi bez powodu, dosłownie "pro memoria", a dryblas z wylaniem dziękuje tacie za chł

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie było tragedii

Źródło:

Materiał nadesłany

"Dziennik Bałtycki" nr 105

Autor:

Janina Wieczerska

Data:

07.05.1997

Realizacje repertuarowe