"Antygona w Nowym Jorku" Janusza Głowackiego w reż. Macieja Marczewskiego w Teatrze Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Artur Duda w Teatrze.
Reżyser "Antygony w Nowym Jorku" oddał wszystko w ręce aktorów. Odpłacają mu się pełnowymiarowymi kreacjami. Bohaterzy nie czekają na Godota, czekają na kolejną flaszkę, i właśnie alkohol uśmierza i blokuje wszystkie aktywne próby ucieczki z tego społecznego dna. Kiedy czekałem na rozpoczęcie premierowej inscenizacji "Antygony w Nowym Jorku" w Teatrze im. Wilama Horzycy i gapiłem się dłuższy czas na ustawioną w centrum sceny ławeczkę, przypomniała mi się podobna ławeczka na stacji metra Krumme Lanke w Berlinie, przy której spotkałem bezdomnego rankiem 12 września 2001 roku, dzień po samobójczych atakach na World Trade Center. Wyglądał na niezrównoważonego psychicznie, wykrzykiwał raz po raz po niemiecku tę samą frazę, że "wszystko to wina pieprzonych, nazistowskich koncernów samochodowych". Pasażerowie omijali go szerokim łukiem, on czasami ruszał za jednym z nich, wzbudzając odruch panicznej ucieczki. Krążył przy tej ławeczce jesz