Wystawiony w Ateneum "Melodramat" Janusza Warmińskiego ma być polemiką z obecnym stanem polskiego teatru i dramatu. Wysunięta jest w nim teza, że komplikacje pożycia erotycznego, trójkąty, czworokąty, zdrady małżeńskie, takie właśnie melodramaty są także ważne w życiu ludzi, bo przecież się zdarzają. Ta teza jest znakomicie udowodniona tym łatwiej, że się jej nikt rozsądny na serio nie sprzeciwia. Słowo melodramat jest tu użyte z ironią wobec przeciwników tego typu konfliktów, jego sens ujemny jest wyraźnie zaprzeczony. W intencjach autorskich oczywiście. Sprawy zdrady małżeńskiej, trójkąty pojawiają się od dawna także w wielkich dziełach - ale nie mówimy wtedy o melodramacie. Bo przecież o melodramacie nie decyduje szkielet fabularny, kto z kim śpi, kto kogo zdradza; decyduje sposób przeprowadzenia sprawy. W okresie Wielkiej Mitologii zdawało się, że w społeczeństwie budującym socjalizm niemożliwe, nietypowe są pewne wydarzenia. Mel
Tytuł oryginalny
Nie bronię "Melodramatu"
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowa Kultura Nr 8