Rok 2012 zakończył się ponurym akcentem - zbiórką pieniędzy na TR Warszawa. Pomimo oczywistej sympatii dla samej idei społecznej zbiórki na szczytny cel, odczuwam swego rodzaju ambiwalencję - pisze Michał Centkowski dla e-teatru.
Myślałem ostatnio o tym, czy dorzuciłbym do tej akcji swoje pięćset złotych, gdybym je rzecz jasna miał ? Szczęśliwie lub nie, jako świeżo upieczony absolwent uniwersytetu, tkwiąc w spirali stażowo-wolontariackiego wyzysku niczym w Nietzscheańskim piekle powtarzalności, wolny jestem od przykrej konieczności podjęcia ostatecznego wyboru. Ale do rzeczy. Pomimo wielkiego uznania dla Teatru Rozmaitości i Grzegorza Jarzyny oraz oczywistej sympatii dla samej idei społecznej zbiórki na szczytny cel, odczuwam swego rodzaju ambiwalencję. Wzbudza ją ponury kontekst polityczny akcji "Kup sobie teatr". A precyzyjniej rzecz ujmując, ten niezwykły entuzjazm oraz poparcie jakie publicznie deklarują władze miasta stołecznego, ustami urzędniczymi. To co? Już z jednej społecznej zrzutki obywateli zwanej podatkami, na tę bardzo publiczną działalność nie starczyło? Może więc pora zmienić priorytety, tak żeby w wielomiliardowym budżecie znaleźć te kilka mi