EN

20.02.1972 Wersja do druku

Nic znaczy nic [fragm.]

BYŁA GŁUPIĄ DZIEWCZYNĄ I jeszcze raz: nic znaczy nic, ale tym razem jak to było zagrane. Czytelnicy domyślają o czym chcę pisać: Oczywiście o "Scenach z życia Holly Golithly" według Trumana Capote'a. Opowieść "Śniadanie u Tiffany'ego" jest czymś bardzo "takim sobie". Parę lat temu czytałem ten tekst i z lektury utkwiło mi w mózgu jedno: potężny i prawie permanentny kac. Całe towarzystwo albo przed popijawą, albo w jej trakcie, albo też po. Reakcje większości działających osób znajdują się na pograniczu psychopatii i stanów przeddelirycznych. Do tego próbuje się dorobić jakąś filozofię czy - Boże odpuść - ideologię, wszystko wszakże jest takie niemrawe, ogarnięte - to słówko znalazło się w tekście polskiego przekładu, uważam je za ogromnie zgrabne - trzęsionką. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa. Przeróbka dramaturgiczna (Stanisław Dygat) jeszcze bardziej zaostrzyła sens - czy bezsens raczej - tej opowieści o kacu, prostytu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nic znaczy nic

Źródło:

Materiał nadesłany

Kierunki nr 8

Autor:

Jerzy Milewski

Data:

20.02.1972

Realizacje repertuarowe